Gdy trudne doświadczenia stają się źródłem siły…

Jak reagujesz, gdy na Twojej  drodze pojawiają się przeciwności, gdy sprawy idą nie po Twojej myśli? Co myślisz, gdy Twoje wyobrażenia rozbijają się o rzeczywistość? Jak się czujesz, gdy sądzisz, że potraktowano Cię niesprawiedliwie?

Bardzo poruszyły mnie wczoraj słowa Józefa z Księgi Rodzaju. Józef po latach spotyka swych braci, którzy wyrządzili mu niegdyś wielką krzywdę-  sprzedali go jako niewolnika do Egiptu. Bracia boją się, że Józef będzie się nad nimi mścił. On jednak mówi: „Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić, co jest dzisiaj, że przeżył wielki naród. Teraz więc nie bójcie się: będę żywił was i dzieci wasze.” (Rdz 50, 20-21). I trochę wcześniej: „Teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami” (Rdz 45,5).

To, co zrobili bracia Józefa, było ewidentnym złem. Józef doświadczył wielkiej niesprawiedliwości. Stracił wszystko, co miał: rodzinę, dom, wolność. Ale Józef nie zatrzymuje się na swojej krzywdzie. Patrzy szerzej.

Właśnie dlatego, że Józef został sprzedany przez swych braci i znalazł się w Egipcie, mógł wypełnić swoją misję. To w Egipcie ujawnił się jego dar- zdolność do tłumaczenia snów i przewidywania w ten sposób przyszłych wydarzeń. Dzięki temu darowi, Józef ostrzegł faraona przed klęską głodu i umożliwił zgromadzenie zapasów, które pozwoliły narodowi egipskiemu przetrwać. W ten sposób ocalił od głodu także swoich bliskich. Trafił do Egiptu jako niewolnik, ale bracia odnaleźli go jako doradcę faraona i władcę całego kraju.

Pomyśl o trudnych doświadczeniach z Twojego życia. Jakie dobro wyprowadził z nich Bóg? Jak te doświadczenia pomogły Ci się rozwijać, zmieniać? Co dzięki tym doświadczeniom zrobiłeś/aś? Jakie Twoje dary i talenty się ujawniły?  Kim dzięki tym doświadczeniom jesteś?

Na co mają wpływ nasze marzenia?

Co zmienia się, gdy idziemy za marzeniami? Dla kogo ma to znaczenie? Pierwsza odpowiedź, która się nasuwa, jest taka, że oczywiście dla nas samych. Gdy jesteśmy w zgodzie ze sobą, gdy odważnie idziemy za tym, co dla nas ważne, czujemy się szczęśliwi, spełnieni, widzimy sens w tym, co robimy, żyjemy pełnią życia.

Jednak każde WIELKIE MARZENIE, które zostaje spełnione, powoduje też zmianę w świecie. Wczoraj usłyszałam od koleżanki, że na Hawajach wierzy się, iż to, za jakimi marzeniami podążamy, ma wpływ na siedem pokoleń do przodu. Myślę, że ten zasięg może być jeszcze większy.

Bruce Wilkinson, autor książki „Dawca marzeń” i jego żona Darlene Marie, wyjechali do Afryki, idąc za swoim WIELKIM MARZENIEM. Tym, co najbardziej tam na miejscu poruszyło ich serca, była sytuacja dzieci, osieroconych z powodu epidemii AIDS. Skala potrzeb była tak ogromna, że początkowo Bruce i Darlene Marie byli przerażeni i zasmuceni; robili, co mogli, lecz skala ich działań miała się nijak do skali problemu. Zmienili perspektywę- rozmiar potrzeby stał się rozmiarem ich marzenia. Podczas konferencji „Zmień okoliczności”, którą prowadzili, postawili uczestnikom wyzwanie- wsparcie tysiąca osieroconych dzieci. Udało się! Potem zgłosiła się kolejna osoba, która chciała wesprzeć kolejne tysiąc dzieci, a przed końcem dnia jeszcze trzech mężczyzn przyszło, by zaproponować wsparcie dla kolejnego tysiąca. Bruce i Darlene Marie chcieli, by każdy Dom Dziecka w Afryce miał szkołę, samowystarczalne gospodarstwo rolne, by dzieci mogły poznawać biblijne wartości, by Domy Dziecka dysponowały doradztwem i narzędziami biznesowymi. Możemy sobie wyobrazić zasięg takiego marzenia, zmieniającego nie tylko życie Bruce’a i Darlene Marie, ale przede wszystkim życie dzieci, które otoczyli opieką, a potem ich dzieci i kolejnych pokoleń.

Na początku pobytu Bruce’a i Darlene Marie w Afryce, miało miejsce zdarzenie, które ogromnie ich poruszyło. Mały chłopiec, którego nazwiska nikt nie znał, umarł z głodu na ulicy.  „Dlaczego bezimienny chłopiec umarł na chodniku?- pyta Wilkinson.- Wierzę, że jego potrzebie odpowiadało czyjeś marzenie- wielkie i ważne marzenie, które nigdy nie zostało podjęte i zrealizowane. (…) Z pewnością nie może być Bożą wolą, by jakiekolwiek dziecko umierało samotne i porzucone na ulicy. Z pewnością Bóg wyposażył w szczególne zainteresowania i możliwości jakąś osobę, gdzieś w tym świecie, i umieścił ją w czasie oraz miejscu, gdzie wielkie rzeczy mogły się wydarzyć- powinny były się wydarzyć- dla tego chłopca. Czy więc podejmiesz wyzwanie, które wielu pominęło?”

Z tym pytaniem Wilkinsona Was zostawiam.

Dawca_Marzen[1]